Tego dnia musieliśmy wstać wyjątkowo wcześnie, ponieważ musieliśmy wypłynąć póki na jeziorze była flauta. Płynięcie przez tak wielki akwen mogłoby być wyjątkowo niebezpieczne przy wietrze, dlatego było to dla nas szczególnie ważne.
Godzina 9.30 -> ruszamy.
Po pierwszych kilkuset metrach, aż chciało się powiedzieć: "Wypłynąłem na mokrego przestwór oceanu" ;) Niesłychana przestrzeń, niezapomniane, przepiękne widoki... Coś wspaniałego. Tafla jeziora była niezwykle płaska, dlatego bardzo dobrze się płynęło, a czystość powietrza i wszechobecna cisza powodowały, że niezwykle dobrze się rozmawiało ze współtowarzyszami kajakarskiej wyprawy.
Po drugiej stronie jeziora zrobiliśmy sobie, krótką przerwę na "małe co nieco" i kąpiel w jeziorze. W miejscu gdzie stanęliśmy Śniardwy były niesłychanie płytkie. Na jakieś 50m. można było spokojnie wejść w głąb jeziora i bez problemu wyczuwało się grunt pod stopami.